poniedziałek, 22 września 2014

Fragment powieści "Kod Władzy". Rozdział 52, gdzieś na Mazurach

fot. Wikipedia


Droga prowadząca na Mazury stawała się z każdym kilometrem coraz bardziej malownicza. Poul ściszył radio. Przy podawaniu wiadomości automatycznie robiło się głośniej. W jego odczuciu za bardzo. Zatrzymał się w małej przydrożnej restauracji. Przemył twarz i usiadł przy stoliku. Zamówił czarną kawę. Do Kajetana miał już nie więcej niż sto pięćdziesiąt kilometrów. Gdy pił kawę, jego uwagę przyciągnął odgłos gwałtownego hamowania. Spojrzał na parking. Kolejno zatrzymały się na nim dwa olbrzymie czarne jeepy. Z każdego wysiadło dwóch mężczyzn. Krótko obcięci, w granatowych garniturach i czarnych okularach, wyglądali jak członkowie ochrony rządowego orszaku. „Może zaraz nadjedzie jakiś państwowy dostojnik” – pomyślał Poul. Mężczyźni nie weszli do środka. Przechadzali się po parkingu, oglądając stojące na nim samochody. Poul poczuł się nieswojo, gdy zatrzymali się na dłużej przy jego aucie. Przyglądali mu się uważnie, wymienili kilka uwag. W pewnej chwili, jak na komendę, odeszli od samochodu Poula. Dwaj wsiedli do jednego z zaparkowanych jeepów, trzeci usiadł za kierownicą auta zaparkowanego obok. Czwarty udał się w kierunku wejścia do restauracji. Poula ogarnął dziwny niepokój. Miał nieodparte wrażenie, że to właśnie on jest obiektem ich poszukiwań. Wziął do ręki dużą kartę menu. Kiedy mężczyzna wszedł na salę, zasłonił nią twarz.
„Boże, co ja wyprawiam... Niedługo będę się bał własnego
cienia” – pomyślał. Starał się uspokoić, ale niepewność go nie opuszczała. Ostatnie wydarzenia spotęgowały w nim poczucie zagrożenia. W ciągu minionego tygodnia dwukrotnie ktoś próbował go
zabić. Spoglądał ukradkiem na przechadzającego się po restauracji mężczyznę. Ten uważnie rozglądał się po sali. Po chwili wyszedł. Poul spojrzał przez szybę. Mężczyzna podszedł do samochodu, w którym siedzieli dwaj jego towarzysze. Powiedział coś do nich i odszedł w kierunku drugiego auta. Wsiadł. Jeepy jednak nie ruszyły z parkingu. Stały nieruchomo. „I co teraz? Co mam robić?” – zastanawiał się Poul. Narastała w nim panika. Wiedział, że niczego sobie nie uroił. Czekano
na niego. Był w potrzasku.

– Czy czegoś jeszcze pan sobie życzy? – usłyszał głos kelnera tuż na swoim uchem.
Spojrzał w górę.
– Nie dziękuję, jeżeli pan pozwoli, zapłacę.
– Proszę. Kelner sięgnął po bloczek. Wymienił kwotę i odebrał należność. Poul został sam. Spojrzał nerwowo za okno. Samochody stały nadal. Nagle z hukiem otworzyły się drzwi wejściowe. Do wnętrza wpadł młody chłopak z długimi kręconymi włosami i plecakiem przewieszonym przez ramię. Towarzyszyła mu zgrabna, krótko obcięta brunetka w dżinsowej spódniczce z turystyczną czerwoną torbą.
– Czy ktoś jedzie na Mikołajki? – zawołał chłopak. – Mikołajki?! – powtórzył.

– Ja, ja jadę! – Poul poderwał się z krzesła. Zrozumiał, że ma do czynienia z dwójką autostopowiczów. W głowie zaświtała mu myśl, że może ci młodzi ludzie zmylą czekających na niego ludzi. A może ich obecność po prostu doda mu odwagi, przecież to miejsce publiczne. Nic nie może się stać.
– A zabierze nas pan? – zapytał chłopak po angielsku.
– Oczywiście, już wychodzę. Poczekajcie przy volkswagenie.
– Dobra, chodź Aga. – Pociągnął dziewczynę za sobą.

Wyszli na zewnątrz. Poul poszedł za nimi. Podszedł do samochodu, niepewnie spoglądając w stronę jeepów. Czarne szyby zasłaniały twarze siedzących w środku. Otworzył bagażnik, chłopak wrzucił do środka plecak. Wsiedli we troje do wozu. Powoli odjechali. Poul spojrzał w lusterko. Jeepy ruszyły z miejsca. Wtoczyły się na drogę. Skręciły w kierunku, w którym jechał. Poul poczuł kropelki potu na czole. Chłopak z dziewczyną rozmawiali o czymś głośno. Dodał gazu. Minąwszy długi zakręt, Poul z niecierpliwością wpatrywał się w lusterko. Samochody znów się pojawiły.
„Chyba mamy problem” – pomyślał.

Starał się jechać spokojnie, nie dając poznać jadącym za nim, że zauważył pościg. Za oknem przesuwały się coraz szybciej mazurskie widoki. Dzieląca ich odległość zmniejszała się. Poul zauważył, że zbliża się do przejazdu kolejowego. Przyspieszył. Gdy wyjechał zza zakrętu, zauważył migające czerwone światło i dróżnika rozpoczynającego opuszczanie metalowych barier. Jeszcze bardziej przyspieszył. Samochód z dużą prędkością przetoczył się przez przejazd. Poul spojrzał w lusterko. Szlabany zamknęły się. Z drugiej strony przed nimi zatrzymały się czarne samochody. Wyskoczyli z nich mężczyźni. Krzyczeli coś do dróżnika, lecz ten kręcił przecząco głową. Poul dodał gazu. Samochód jechał szybko. Jego pasażerowie przestali ze sobą rozmawiać. Uciekał bez planu. Starał się szybko wymyślić jakieś rozwiązanie.
– Czy znacie tę okolicę? – zapytał młodych ludzi.
– Nie bardzo, a czego szukamy? – zapytała trzeźwo dziewczyna.
– Najlepiej posterunku policji – odpowiedział.
– Boże! Czy coś nam grozi?! – zapytała przerażona.
– Nie wiem, ale nie podobają mi się tamte samochody – odparł Poul. – Może to przypadek, ale mam wrażenie, że za nami jadą.– Czy pan ich zna? – zapytała.
– Nie, ale słyszałem, że często kradną tu samochody, może o to chodzi.
Odetchnęła głośno.
– Pewnie tak...
– Trzymajcie się mocno, spróbujemy dojechać do jakiejś zaludnionej okolicy.
– OK – potwierdziła. Powiedziała coś do chłopaka.
Ten pokiwał głową. Zacisnął mocniej dłoń na uchwycie nad drzwiami.
Poul spojrzał w lusterko. Nikt za nimi nie jechał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf